Bezpieczeństwo pracy
Pracując jako inżynier budownictwa na tyskich budowach nie raz miałem do czynienia z połamanymi nogami, rękami, wstrząśnieniami mózgu czy uszkodzeniami kręgosłupa. Wiadomo, że nie każda praca inżyniera wiąże się z jednakowym poziomem i liczbą zagrożeń. Zupełnie inaczej będzie przebiegała praca inżyniera projektanta siedzącego w biurze, inaczej inżyniera górnika znajdującego się 500 metrów po ziemią, jeszcze inaczej inżyniera budowlanego, inżynier Tychy.
Jako kierownik budowy zawsze na początku realizacji zadania przypominam swoim pracownikom podstawowe zasady BHP. Niestety, w przypadku większości równie dobrze mógłbym rzucać grochem o ścianę, ponieważ oni i tak robią swoje. Na rusztowania kładą niewystarczające ilości desek, nie uważają przy zrzucaniu zbędnych materiałów na ziemię, nieustannie trzymają papierosy w zębach i wykonują wiele innych, niedozwolonych czynności. Mimo tak widocznego uchylania się od przepisów nie jestem w stanie nikogo zwolnić, ponieważ moja ekipa budowlana jest najlepszą, najtańszą i najdokładniejszą w całych Tychach. Pracownicy dobrze o tym wiedzą, dlatego pozwalają sobie na dużo więcej niż powinni.
Czasem ich brawurowe zachowanie przynosi bardzo opłakane skutki. Ostatnio jeden z moich pracowników spadł z dachu i złamał sobie obydwie nogi. Jakiś czas temu kolejny majster przez przypadek wylał na siebie wapno gaszone, przez co musiał zostać niezwłocznie zawieziony do szpitala. Po każdym wypadku następuje tydzień, dwa, podczas których każdy zachowuje się rozsądniej niż zwykle, jednak gdy wypadek przestanie być głównym tematem rozmów stare nawyki powracają.
Dodaj komentarz