Nie lubię, gdy mi się rządzą
OK, papier papierem i inżynier inżynierem, jednak ja majstrem budowlanym jestem od ponad dwudziestu lat i nie będzie mi tu jakiś młodzik mówił jak mam domy stawiać! Denerwuje mnie, gdy w trakcie pracy przychodzi do mnie taki wychuchany, wydmuchany chłopaczek, wciska przed oczy projekty, które znam już na pamięć i radzi co i jak powinienem zrobić, by jak najbardziej zmaksymalizować uzyskiwane efekty.
Tym młodym to już się chyba w głowach poprzewracało, inżynier Dąbrowa Górnicza, żeby pouczać starszych, mądrzejszych i bardziej doświadczonych od siebie. Za moich czasów czegoś takiego nie było. Nie wiem czego ich ta szkoła uczy, jednak byle świstek nie sprawi, że z nieopierzonych młodzików w jeden dzień zmienią się w doświadczonych panów inżynierów.
Swoją własną firmę budowlaną posiadam od kilku dobrych lat i rzadko kiedy zdarza się, byśmy nie mogli wyrobić się w założonym czasie. Owszem, zdarzyły się nam parodniowe opóźnienia jednak wynikały one nie z naszej winy, a z winy nieciekawej pogody lub zmian wprowadzanych w ostatnim momencie przez zleceniodawców. Jak to się mówi – pan każde, sługa musi. Ten kto płaci, ma prawo żądać, dlatego zawsze bez szemrania nanoszę zmiany i poprawki (jeśli są możliwe). Oczywiście za takie dodatkowe usługi kasuję sobie dodatkowo.
Inżynier mi nie płaci, dlatego jego słuchać nie muszę. W dobrej woli wysłuchuję co ma mi do powiedzenia i robię swoje. Jeśli chce wprowadzać własne metody pracy to proszę bardzo – droga wolna! Niech zakłada własną firmę budowlaną i w niej sobie rządzi. Jeśli tak dalej pójdzie to chyba będę musiał porozmawiać z panem kierownikiem i poprosić go o to, by ten jego inżynier praktykant nie wtrącał się w moją pracę.
Dodaj komentarz