W oczach żony
Mój mąż od pewnego czasu stara się o uzyskanie uprawnień projektowych i budowlanych. Kilka lat temu ukończył studia techniczne w Łodzi i otrzymał tytuł magistra inżyniera budownictwa, inżynier Łódź. Teraz spędza dwanaście godzin dziennie poza domem, by jak najbardziej rozszerzyć swoją wiedzę i wzbogacić doświadczenie zawodowe.
Początkowa praktyka była o tyle dobra, że odbywała się w zamkniętym pomieszczeniu – w biurze projektowym. Chociaż w tym czasie mój mąż także wracał bardzo późno do domu i nie raz przynosił ze sobą projekty i analizy, to przynajmniej miałam świadomość, że siedzi bezpieczny, na wygodnym fotelu w miejscu, gdzie teoretycznie nic nie może mu się stać. Niestety, po praktyce w biurze przyszedł czas na pracę w terenie, czyli na budowie. W porównaniu z ciepłym stanowiskiem pracy w biurze, praca na budowie to czyste szaleństwo i miejsce, w którym może zdarzyć się niejeden wypadek zagrażający życiu i zdrowiu człowieka. Już w pierwszym tygodniu pracy na budowie mojemu mężowi spadła na nogę ciężka cegła, która zgniotła mu palce. Ból był niesamowity, a od tego momentu mąż zainwestował w specjalną, wzmacnianą parę butów.
Na szczęście za parę tygodni jego przygoda z budową zakończy się, a na jej miejsce wskoczy intensywna nauka na egzamin ustny, którego zdanie uprawnia do wykonywania działań budowlanych i projektowych. Wiem, że mój mąż bardzo się tym egzaminem stresuje, chociaż stara się tego po sobie nie pokazywać. Jest mężczyzną bardzo ambitnym i zdolnym, dlatego wiem, że sobie poradzi.
Dodaj komentarz